Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2020
Obraz
"Cóż ja zmieniłem, cóż wniosłem dla Świata, co osiągnąłem?" Ostatnio naszła mnie taka myśl, że jako człowiek, niemalże każdy z nas spotyka się z taką myślą. Prawie każdy z nas chce COŚ osiągnąć w swoim życiu. Nie mówiąc o tym, że w ostatnich czasach wydaje się to niemalże wymagane. Przeglądając lub słuchając niektórych mediów zdecydowanie zderzam się z tym, że MUSISZ coś osiągnąć, być wielki, efektywny i efektowny. Nawet jeśli zagłębić się w nurt "slow" i inne zagadnienia obserwacji siebie i swoich potrzeb, tam też jest, choć nieco ukryte, dążenie do "osiągnięć". Zdaje się, że jeśli chcesz być po prostu zwykłym człowiekiem, chcesz robić zwykłe rzeczy = chcesz być nikim? To postawa wystawiona na wyśmianie. Bo trzeba chcieć więcej, trzeba mieć ambicje i osiągać rzeczy... Inną sprawą jest to, że nie doceniamy siebie za to co robimy. Często nie dostrzegamy tego co robimy i osiągamy. Według mnie, osiągnięcia nie muszą być wielkie. Chyba, że tego w
Obraz
Rozwiązujemy zadanie z ciągów arytmetycznych. Zabawnym jest to, że kilka lat temu wszystkie te zadania potrafiłam wykonać bez większego problemu. W treści zadania mamy podane ile wynosi suma pierwszych liczb ciągu. Rozpisuję to na kartce. Aki spogląda na kartkę, nie protestuje, choć mam wrażenie, że nie wie co robię. Przekreślam to co napisałam i zapisuje jeszcze raz, w inny sposób. Teraz oboje wiemy co się na kartce dzieje, ale w pewnym momencie gubię tok myślowy, gubię kluczowy element przejścia z tego co mam rozpisane do tego co mam osiągnąć. " Wiem co chcesz zrobić " - mówi do mnie, a ja spoglądam na niego. Też wiem co chcę zrobić, ale nie wiem jak. On również tego nie wie. I to jest sedno sprawy. Nagle uzmysławiam sobie, że wiele spraw w życiu tak wygląda - masz początek i wiesz co chcesz osiągnąć, ale nie wiesz w jaki sposób tego dokonać lub też, zaczynasz realizować coś i nagle okazuje się, że sposób nie do końca jest właściwy, że czegoś braknie albo nie dotrzesz w ten
Obraz
Aki wchodząc do pokoju mija mnie i rzuca pytanie " dlaczego malujesz na podłodze? ". Nie odpowiadam od razu, ponieważ jestem lekko pochłonięta własnymi myślami. " O co mnie pytałeś? " - spoglądam na niego. " Dlaczego malujesz na podłodze ?" - powtarza pytanie a ja niemal natychmiast odpowiadam " bo lubię ". Prawda jest taka, że uwielbiam robić rzeczy na podłodze, nie mówiąc o tym, że podłoga to królestwo moich rzeczy. Odkładam na podłogę pędzle, kładę magazyn zakupiony przed rokiem, ustawiam stosik książek i przewodników. Na dywanie rozkładam koc i się na nim kładę. Na podłodze siedzę i leżę. Leży tam też pudełko z różnościami - naklejki, pocztówki, koperty - którego z jakiegoś powodu nie odłożyłam na półkę. Jest tam też tacka ukradziona spod suszarki naczyń, a na niej garść kamieni, które umyte jakiś czas temu suszyły się spokojnie (są suche już od dawna, ale nie złożyło się, żeby je przełożyć w inne miejsce). Podłogowy krajobraz zmienia się do