Rozwiązujemy zadanie z ciągów arytmetycznych. Zabawnym jest to, że kilka lat temu wszystkie te zadania potrafiłam wykonać bez większego problemu. W treści zadania mamy podane ile wynosi suma pierwszych liczb ciągu. Rozpisuję to na kartce. Aki spogląda na kartkę, nie protestuje, choć mam wrażenie, że nie wie co robię. Przekreślam to co napisałam i zapisuje jeszcze raz, w inny sposób. Teraz oboje wiemy co się na kartce dzieje, ale w pewnym momencie gubię tok myślowy, gubię kluczowy element przejścia z tego co mam rozpisane do tego co mam osiągnąć. "Wiem co chcesz zrobić" - mówi do mnie, a ja spoglądam na niego. Też wiem co chcę zrobić, ale nie wiem jak. On również tego nie wie. I to jest sedno sprawy. Nagle uzmysławiam sobie, że wiele spraw w życiu tak wygląda - masz początek i wiesz co chcesz osiągnąć, ale nie wiesz w jaki sposób tego dokonać lub też, zaczynasz realizować coś i nagle okazuje się, że sposób nie do końca jest właściwy, że czegoś braknie albo nie dotrzesz w ten sposób do celu. Podobnie jest z próbami pokazania się drugiemu człowiekowi. Ileż razy padają słowa "nie wiem jak mam to ująć w słowa"? Ten sam przypadek - wiesz co chcesz osiągnąć, wiesz co myślisz, ale nie przychodzi do głowy sposób na realizację. Z mojego dzisiejszego doświadczenia wynika jednak, że nie szkodzi, że będzie trzeba kilka razy od nowa rozpisywać to samo - umysł w końcu wpadnie na to, w jaki sposób należy to rozpracować. Zajmie to więcej czasu i wysiłku, ale efekt będzie zacny.



Wczoraj też dotarło do mnie, że uczymy się w życiu wielu nieprzydatnych rzeczy. I nie chodzi o to, że nigdy ich nie wykorzystasz. Rzecz w tym, że uczysz się ich, a są one zupełnie nieprzydatne w kontakcie z drugim człowiekiem. Niektórzy z nas mają szczęście i mają w swoim otoczeniu osoby, które potrafią przekazać tajniki wiedzy życiowej. Potrafią wskazać ci, co warto w sobie rozwijać, jakie kompetencje zdobyć, by żyło się lepiej - tobie i innym. Niektórzy muszą to wszystko odkryć sami. Niektórzy część dostają "w spadku", część odkrywają na własną rękę. Niektórych to w ogóle nie interesuje. I prawda jest taka, że czasami frustruje mnie, że w niektórych momentach, czuję bezsilność, bo nie wiem jak mam się zachować, nie wiem co zrobić. Dlaczego przez tyle lat edukacji nikt nie uczy jak odnajdywać się w sytuacjach życiowych? Przez tyle lat "uwrażliwiają" na sztukę, ale tak naprawdę nikt nie tłumaczy, ani nie wyjaśnia czym owa wrażliwość jest. Każą podnosić piłki większe od głowy i biegać w kółko, ale nie tłumaczą czym jest prawdziwa siła. Opowiadają o wojnach, o wielkich osobistościach, ale nie wskazują na to, skąd to się bierze, dlaczego ktoś jest wielki i że on również przebrnął przez szmat osobistej drogi. Opisują cały Wszechświat i jego budowę, ale nie tłumaczą, że cokolwiek robisz odbija się echem w owym Wszechświecie, że jest on wszystkim co masz. Zadają pytania i każą być dociekliwym, ale nie uczą konstruowania pytań, podważania oczywistości. I wiele innych.

Jak radzić sobie z uczuciami? Jak radzić sobie z emocjami, gdy chcesz komuś pomóc, ale w żaden sposób tego nie możesz zrobić? Co powiedzieć, gdy ktoś czuje się źle, jest smutny, zestresowany, zmartwiony? Najbardziej podstawowa wiedza! A jednak poza moim zasięgiem.

Popularne posty z tego bloga